Smog w natarciu

photo_86509_20170218

 

Smog to problem na czasie. Zabrałam się do pisania tego felietonu akurat w momencie, kiedy u mnie na termometrze za oknem jest 12 stopni Celsjusza w minusie. A jest samo południe, więc lada chwila jak tylko łaskawe słońce zajdzie, będzie jeszcze zimniej. Sprawdziłam jak zwykle co rano dane w serwisie „Zanieczyszczenie powietrza w Polsce”, przeczytałam ponownie, że sytuacja powinna mnie skłonić do zostania w domu. Mąż podzielił się ze mną wczoraj doświadczeniem węchowym. Wrócił z pracy i stwierdził fakt oczywisty – tu cytuję: „powietrze śmierdzi”. No tak, nic nowego Wam nie powiem w  tym względzie. Do rzeczy jednak, bo coś o smogu chciałam Wam napisać ciekawego.

Zadziwiło mnie to, co zaobserwowałam zanim media zaczęły nas zasypywać takimi informacjami, że pojawiło się wiele produktów (z półki z kosmetykami na przykład), które zawierają na opakowaniu przymiotnik „antysmogowy”. Poświeciłam trochę czasu na wczytywanie się w składy tych produktów, a mam w tym wprawę jako matka atopików i okazało się, że według mojej opinii żadnego szczególnego składnika w tych kosmetykach nie ma. Być może jest to zasługa „podrasowania” ochronnych właściwości kremu czy innego kosmetyku, ale podkreślam, żadnej szczególnej właściwości w badanych przeze mnie składach produktów nie zauważyłam. Jeżeli jednak ktoś zna takie kosmetyki, które naprawdę mają właściwości antysmogowe, to chętnie o tym poczytam, a nawet przetestuję. Zanim jednak na maila zasypią mnie oferty wszelkiego rodzaju, proszę od razu nie zapomnieć, że dobrze, żeby to były kosmetyki, których właściwości badały odpowiednie instytucje, które mogą potwierdzić, że chora skóra (alergia, atopowe zapalenie skóry) może się z takimi kosmetykami stykać. Ze względu na to, że poruszamy się w społeczności osób nadwrażliwych, a także chorych, sam opis producenta i jego obietnica o antysmogowości produktu nie jest wystarczający. W walce ze smogiem nie zapomnijmy zatem o tym, żeby nie wierzyć we wszystkie zapewnienia reklamowe i marketingowe, a głosować portfelem na produkty, które faktycznie takie właściwości ochronne posiadają. Konia z rzędem, czy to w ogóle jest możliwe.

Dociera do mnie dużo pytań od fundacyjnej społeczności jaka mają wybrać maskę antysmogową. Smog w wielu miejscach w Polsce tak dokucza, że maski antysmogowe stają się powoli nie trendem w modzie, ale smutną koniecznością. Żadnej z osób nie udzieliłam na ten temat informacji, ponieważ nie znam produktów, znajdujących się na rynku. A tylko taka rekomendacja byłaby rzetelna i uczciwa.  Z pomocą przyszedł nam jednak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zlecił Inspekcji Handlowej sprawdzenie, czy półmaski filtrujące i czujniki czadu rzeczywiście chronią nas przed toksycznymi substancjami. Wyniki tych badań i obszerny poradnik na co zwracać uwagę przy zakupie masek znajdziecie na stronie UoKiK.

Badanie produktów nie wyszło najlepiej, dlatego tym ważniejsze staje się przeczytanie tych informacji i zakup takich masek, które skutecznie będą chronić nasze drogi oddechowe. Walczymy o to, żeby smog nie niszczył naszych płuc, które i tak podlegają chorobowym zmianom ze względu na astmę. Dlatego warto jest poświęcić trochę czasu i wybrać mądrze taki produkt, który faktycznie będzie nas chronił.

Jeżeli ktoś wątpi w to, że płuca nasze są niszczone przez smog, to przytoczę tutaj historię Wielkiego Smogu Londyńskiego z 1952 roku. W wyniku smogu, który utrzymywał się w Londynie przez kilka dni zmarło wiele tysięcy osób.  Wydarzenie to stało się  podstawa do uchwalenia w 1956 r brytyjskiej ustawy o świeżym powietrzu. Liczba zachorowań i zgonów  w wyniku londyńskiego smogu stała się podstawą badań naukowych, a w szczególności wpływu smogu na zachorowanie na astmę przez dzieci, które miały styczność z zanieczyszczonym powietrzem już w okresie prenatalnym, lub wkrótce po urodzeniu. Badaniem objęte były zostały osoby, które miały styczność z Wielkim Smogim Londyńskim. Ekspozycja na wielki smog w pierwszym roku życia zwiększa prawdopodobieństwo astmy wieku dziecięcego o 19,87 punktów procentowych. Znaleziono też sugestywne dowody, że ekspozycja we wczesnym dzieciństwie doprowadziła do 9,53 punktu procentowego wzrostu pod względem prawdopodobieństwa wystąpienia astmy u dorosłych, ekspozycja na smog w macicy doprowadziła do wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania o 7,91 punktu procentowego w przypadku astmy wieku dziecięcego. Wyniki te jako pierwsze łączą ekspozycję na zanieczyszczenia z wczesnego okresu życia z późniejszym rozwojem astmy za pomocą naturalnego eksperymentu, co sugeruje, że dziedzictwo Wielkiego Smogu trwa[i].

Namawiam Was zatem do tego, żeby zadbać o swoje drogi oddechowe, a także swoich najbliższych. Mimo rozwoju technologicznego zanieczyszczenie powietrza nie maleje, a problem z każdym rokiem rośnie. Możemy zainwestować we własną przyszłość, żebyśmy mogli nadal swobodnie (w miarę możliwości) oddychać.

Z antysmogowym pozdrowieniem

Justyna Mroczek-Żal

Fundacja „Zawsze o Krok przed Astmą”

 

 

[i] Am J Respir Crit Care Med. 2016 Dec 15;194(12):1475-1482. Early-Life Exposure to the Great Smog of 1952 and the Development of Asthma. Bharadwaj P1, Zivin JG1, Mullins JT2, Neidell M3.