Zwolnij, szkoda życia.

photo_94222_20170615

 

Dwa dni przed zeszłoroczną Wigilią zepsuł mi się samochód. Po prostu nie podjął współpracy przy porannej próbie uruchomienia. Bardzo się wtedy obraziłam na swoje auto. Stojąc na przystanku autobusowym przyszło mi do głowy, że pewnie jak zwykle w życiu ma mnie to czegoś nauczyć. Nic na to nie poradzę, analizuję wszystkie sytuacje. Każdy ma po prostu jakieś wady. I już kilka godzin później, kiedy musiałam się przesiąść kilka razy z jednego autobusu do drugiego, irytując się wprost nieproporcjonalnie do sytuacji dopadło mnie zdanie.

Zwolnij, szkoda życia.

Wtedy właśnie na kolejnym przystanku obiecałam sobie, że przestanę się tak niepotrzebnie śpieszyć w sprawach, które nie są naprawdę ważne. I tak zeszłoroczne Święta były wolne, pod każdym względem. Skojarzył mi się oczywiście medialny trend „slow life” o zwykłym życiu i poszukiwaniu szczęścia w drobnych rzeczach. Przypomniało mi się życie zgodnie z „mindfullness” jako życie świadome, skupiające się na każdej chwili, bez osądów. Niezależnie od światopoglądu w ideach tych jest coś ponadczasowego. Wracając na ziemię po Świętach, objęty moją obraźliwą kwarantnną samochód, zawiozłam do warsztatu i kiedy tego samego dnia usiadłam za kierownicą naprawionego auta, to wiecie co mi od razu pojawiło się w  głowie.

Zwolnij, szkoda życia.

Prawda jest bowiem taka, że  jesteśmy sami odpowiedzialni za nasze emocje. Rzadko kto jednak podnosi rękawicę i codziennie dba swój emocjonalny dobrostan. Tamtego dnia, jadąc do domu, wypoczęta po świątecznym czasie, obiecałam sobie, że nie będę robić niczego szybko. I nie chodzi tu o szybkość działań, bo praca bardzo często pali mi się w rękach. Im bardziej się napinamy w życiu, tym czasem mniej nam wychodzi, ale za to zdenerwowanie/stres zostaje w naszych tkankach. Przydaje się w takich momentach zadanie sobie prostych pytań, żeby odróżnić sprawy ważne od nieważnych. Czy na pewno muszę dzisiaj pojechać po zakupy? Czy niezbędne jest posprzątanie dziś całego mieszkania? Czy muszę tyle pracować w nadgodzinach, czy te pieniądze są mi potrzebne do mojego dobrostanu? Czy naprawdę muszę udowodnić Mamie że nie ma racji, żeby moje było na wierzchu? Każdy z nas jest inny, odpowiedzi na każde z przykładowych pytań mogą być różne. Każdy z nas ma inne potrzeby, ale wewnętrzny spokój jest wartością uniwersalną. Kiedy mam natłok zdarzeń, myśli, które przecież nie opuszczą mojego życia tylko dlatego, że tak bym bardzo chciała, zadaję sobie pytanie: co mogę zrobić, nawet niech to będzie jedna mała rzecz, żeby poprawić swoje samopoczucie, sytuację? Mnie pomaga zatrzymanie się, kilka powolnych głębokich oddechów, a cuda działa wypicie herbaty w oderwaniu od wszystkich innych czynności. Tylko herbata i ja. Sprawdziłam kiedyś ile to zabiera czasu. Mnie zajęło 10 minut, a po tym czasie byłam uspokojona i mogłam dalej podejmować działania w zgodzie z sobą, nawet jeżeli tego dnia dziecko było chore, a stos papierów do przerobienia piętrzył się na moim biurku, lodówka świeciła pustką, a inne problemy do rozwiązania wyglądały na mnie z każdego kąta pokoju.

Zwolnij, szkoda życia.

Astma nasila się pod wpływem emocji i stresu. Często uczucie duszności nie ma nic wspólnego z problemami oskrzelowymi, tylko z lękiem, gniewem, irytacją, która nas dopada. Sama miewałam takie duszności przed ważnym spotkaniem, od wyniku którego dużo zależało w mojej pracy, albo w trakcie kolejnej wizyty w szpitalu z dzieckiem, czy też po bardzo zajętym dniu, kiedy to poprzedniej nocy spałam cztery godziny. Nie zawsze można swój dzień ułożyć tak, żeby wyeliminować momenty, które mogą niekorzystnie wpłynąć na nasze samopoczucie, ale zawsze można podjąć działania, które sprawią, że konsekwencje zdrowotne tych trudności będą mniejsze. Każdy z nas znajdzie swoje sposoby, emanując dobrą energią, wpływamy także na emocje swoich domowników i sprawiamy, że nasze otoczenie także się wycisza. Zajrzyjmy w siebie i poczujmy co możemy zrobić dla swojego dobrostanu.  Niech będzie dla nas drogowskazem proste zdanie, które mi zapadło tak w pamięć, że czasem od niego zaczynam dzień, kiedy popatrzę w kalendarz, ile zadań mam do wykonania.

Zwolnij, szkoda życia.

A na koniec tych refleksji (bo nic szczególnego tutaj nie odkryłam) podzielę się z Wami anegdotą, dotyczącą tegorocznych świąt. Zobowiązałam się w tym roku, że upiekę na  Wigilię klasową w szkole mojej Córki babeczki dla wszystkich dzieci. Trochę to było z wyrachowania, Córka moja jest na diecie hipoalergicznej i zdecydowanej większości popularnych potraw nie może jeść. Przygotowałam sobie zatem ingrediencje, zrobiłam ciasto, umieściłam ciasto w foremkach w całkowitych amoku już przedświątecznych działań. I włączyłam piekarnik a tu ….. piekarnik się nie uruchomił.

Zwolnij, szkoda życia.

Usiadłam na krześle. Wypiłam spokojnie herbatę. Ogarnęłam emocje. Stwierdziłam, że nie ma takiej możliwości, żeby piekarnik zepsuł mi tak długo wyczekiwany świąteczny czas. Kilka minut później, żeby nie jeździć bezładnie po przepełnionych ludźmi sklepach, zamówiłam do odbioru w sklepie prodiż elektryczny. Babeczki się upiekły, świat się nie zawalił, a ja zastanawiam się teraz ze śmiechem, co mi się popsuje przed następną Gwiazdką. Jestem z siebie zadowolona, że roczna ponad praca nad odróżnianiem rzeczy ważnych od nieważnych dała efekt.

Zwolnij, szkoda życia.

Nowy Rok jest momentem, dobry na różne postanowienia. Można też zacząć praktykować nowe zwyczaje, bez spinania się, czy się uda. Zawsze można zacząć jeszcze raz i jeszcze raz, tyle razy ile jest potrzebne. Ja Wam życzę w Nowym Roku Dobrostanu i właśnie tego odróżniania rzeczy ważnych od nieważnych.

Z noworocznym pozdrowieniem

Justyna Mroczek-Żal

Prezes Fundacji